Absolutnie nie musi! To przesąd! Nie wiem dlaczego wielu ludzi uważa, że kot musi wychodzić na dwór, a zamknięty w domu jest nieszczęśliwy. Moje koty nie wyściubiają nosa za drzwi (chyba, że je gdzieś zabieram) i wcale z tego powodu nie cierpią. Wręcz odwrotnie, nie czują się zbyt dobrze na zewnątrz.
Ktoś może powiedzieć, że to dlatego, iż nigdy nie wychodziły. Urodziły się w czterech ścianach mieszkania i nie są przyzwyczajone do spacerów. Może i tak, ale czy gdyby w kociej naturze leżała potrzeba do wychodzenia z domu, to czy nie chciałyby tego robić i nie korzystałyby z każdej okazji, by się z mieszkania wyrwać? Myślę, że wówczas by chciały, ale w ich genach wcale nie jest zapisana skłonność do eskapad, więc nie chcą.
Skoro zaś to kwestia przyzwyczajenia to przyzwyczajenie można zmienić. Koty potrafią się przystosowywać do nowych sytuacji. Na pewno nie będą zadowolone, jeśli nagle ograniczymy im swobodę, ale po jakimś czasie do tego przywykną. Rzecz jasna im młodszy zwierzak, tym szybciej to nastąpi. Ze starszymi będzie trudniej, co nie znaczy że się nie da. Jeśli tylko otoczymy je odpowiednią opieką i zapewnimy jakieś zajęcie, które zastąpi im spacery.
Tak w ogóle jestem przeciwny wypuszczaniu kota na dwór.
Zbyt wiele niebezpieczeństw mu zagraża. Kot może wpaść pod samochód, zostać zabity przez człowieka, pogryzionym przez psa, poranionym przez inne koty. Może zarazić się jakąś groźną chorobą lub zatruć się znalezionym jedzeniem. Może też po prostu zostać skradzionym. Po co go na to wszystko narażać?
Tekst: Jacek P. Narożniak
Zdjęcie: Fotolia.com
Mam kilka kotów "domowych",non stop słyszę,że ich krzywdzę,bo odbieram im wolność. Kiedyś miałam też "wolne"koty. Padły,bo zabił je syndrom urologiczny,nie było mowy o diecie,bo częstowały się karmą u sąsiadów.
OdpowiedzUsuńA jak kot umiera na syndrom......z pewnością bardzo "szczęśliwy".
Nie sterylizowany kocur,wolny i szczęśliwy wracał wiosną chudy,głodny okaleczony,obżerał się wszystkim co znalazł,nawet suchym chlebem i gnał,by przywlec się tylko wtedy,gdy rany i kontuzje uniemożliwiały mu dalszą walkę. Pozostałą część roku siedział w domu bezczelnie korzystając z kuwety "domowców". Zaraził się chorobą podczas walki i....już go nie ma. Tylko hormony napędzały go do szaleńczych wyczynów. Kolejny zajął jego miejsce i zawzięcie walczył o prawo zostania domownikiem. Wysterylizowany jest wolny,i.... trzyma się domu.
Wolne kocice z własnej woli zostały domowymi.
Usłyszałam kiedyś:"wzięłabym kotka ze schroniska,ale nie chcę go krzywdzić,bo mam tylko małe mieszkanie." Idiotyzm pierwszej klasy. W schronisku mają "willę z ogrodem"
Kociak wychowany w podmiejskim domku z ogródkiem,wrócił z właścicielami do kamienicy przy ulicy. Oczywiście został uszczęśliwiony wolnością,której nie docenił i tego samego dnia"dał się zabić "przez samochód. Jeśli człowiek poświęca im czas i to większość wybierze człowieka ,a nie wolność. Kota nie zamyka się dla bezpieczeństwa! Z kotem żyje się pod jednym dachem,tworzy wspólny świat. Jeśli tego ktoś nie rozumie,nie powinien brać kota. Jeśli ktoś nie potrafi myśleć,nie powinien wypowiadać się w sprawach,o których nie ma pojęcia. Ale jakaż to przyjemność walczyć o "prawo kota do wolności".Dziwne jest to,że tak wielu upomina się o uwolnienie kotków domowych ,a tak mało dokarmia ,poi i leczy koty wolne.
Czy kot żyjący zgodnie z naturą,czyli wolny to kot buszujący w śmietniku(chemia)plączący się pod kołami aut,szczuty przez przedstawicieli naszego gatunku ? B
Ja nie sądze żeby mój kot wychodził na dwór, zgoda, może urodził się i spędził na wolności aż dwa miesiące, ale od kiedy go trzymam w domu tylko co do weterynarza idziemumy to się przyzwyczaił do siedzenia w czterech ścianach, a jak chce go wypuścić na balkon, to wystarczy mały warkot silnika samochodu, a już zwiewa gdzie pieprz rośnie! Więc jak najbardziej jestem po pana stronie w tym poście!!!💨
OdpowiedzUsuńMoja roczna kotka Bianka wychodziła na dwór, gdy mieszkałam w mieście i było ok, wracala sama pod blok i czekała, aż ktoś ją wpuści, jak się przeprowadziłam na wieś, po kilku dniach wyszła i nie wróciła. Szukaliśmy jej na każde możliwe sposoby, ale nie znaleźliśmy. Po kilku miesiacach wzięliśmy drugą kotkę, malutką. Myślałam, że jak od małego będzie wychodziła i znała otczenie to nic jej się nie stanie, nie zgubi się i będzie sprytnym kotkiem domowo-podwórkowym. Luna była jak żywe srebro, wszędzie jej było pełno, wszędzie musiała wleźć, uwielbiała spędzać czas na dworze. Dzisiaj zagryzł ją pies sąsiadów. Chyba pęknie mi serce. Ale obie moje kotki były bardzo temperamentne, one domagały sie wychodzenia na dwór, miauczały pod drzwiami, zeby je wypuścić. Skakały po drzewach, ganiały po dworze. Ja bardzo bym chciała mieć kota, za jakiś czas. Ale teraz już domowego. Zero wychodzenia na dwór. Ale tym razem chcę zwrócić uwagę na charakter kota, więc stawiam na rasowego. Musi być to spokojny kot, który lubi leżeć cały dzień, a nie taki szalony jak miałam do tej pory. Które rasy są spokojne i lubią siedzieć w domu?
OdpowiedzUsuńJa też straciłam moją ukochaną kotkę,miała zaledwie rok i cztery miesiące.I niech ten powyżej się nie wymądrza,bo chyba nie wie co to natura kocia.Moja Psotka była prze szczęśliwa jak mogła wyjść na dwór,zawsze wracała na noc,dopóki jakiś skurwiel jej nie potrącił.Żyła krótko,ale przynajmniej wiem,że była szczęśliwa i to ona rządziła w tym domu,a my podwładni musieliśmy jej słuchać.Na zawsze skarbie zostaniesz w naszej pamięci,spoczywaj w spokoju.
OdpowiedzUsuńOczywiście że każdy będzie bronił swojej prawdy, taką mamy naturę. Nie mam zamiaru zaczynać żadnych kłótni tylko dla tego ze mam inną opinię. Kota zawsze można jak psa na smyczy wyprowadzać a nie dawać latać samopas. Chciałam tylko porównać to że koty "wręcz wolą siedzieć w domu" do wychowywania dziecka, karmienia, kochania itp ale nigdy przy nim nie mowienia. Takie dziecko też bedzie szczesliwe, a to że rodzice postanowili zeby bylo niemowa to co? Przecież wręcz woli nie mówić.
OdpowiedzUsuńMiałem kota, którego wręcz roznosiła potrzeba opuszczenia mieszkania. Wieczorami darł japę pod drzwiami, drapał i skakał na klamkę. Pewnego dnia sfrustrowało mnie to zachowanie na tyle, że wypuściłem go na wieczorny spacer i... niestety już nie wrócił. Myślę, że zakończył żywot pod kołami samochodu.
OdpowiedzUsuńTeraz mam kotkę, wysterylizowaną. I ona boi się wystawić nos za drzwi domu. I bardzo mnie to cieszy. Jest żywiołowa, nakarmiona, śpi sobie w łóżku lub wyleguje się na balkonowym słońcu. Ogólnie uważam, że jest szczęśliwa, bo ma wszystko, niczego jej nie zakazuje - chce, to może wyjść się przewietrzyć, ale nie chce. Moim zdaniem mogłoby tak już zostać :)