Co roku przychodzi na świat tysiące kociąt. Te urodzone w hodowlach, z dawna zaplanowane i oczekiwane będą zapewne wiodły szczęśliwe życie, czego nie zawsze można powiedzieć o ich zdziczałych kuzynach. Niestety, większość kociaków, które narodziły się w naszych piwnicach nie dożyje pierwszego roku życia. Większość tych, które dożyją czeka smutny żywot. Jedynym skutecznym sposobem na ograniczenie populacji zdziczałych kotów, a tym samym poprawienie ich losu jest kastracja. Kastrowane powinny być również wszystkie zwierzęta niehodowlane.
Chylę czoło przed ludźmi, którzy, często na własny koszt, łapią i kastrują zdziczałe koty. Oszczędzają w ten sposób cierpień setkom nienarodzonych kociąt, które tuż po urodzeniu zachorowałby na koci katar i zmarły w krótkim czasie.
Z drugiej strony potępiam tych, którzy nie tylko nie chcą pozbawić zdolności rozrodczych swojego domowego pieszczoszka, ale jeszcze beztrosko wypuszczają go na dwór. Chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że przyczyniają się do wzrostu populacji bezpańskich kotów.
Z drugiej strony potępiam tych, którzy nie tylko nie chcą pozbawić zdolności rozrodczych swojego domowego pieszczoszka, ale jeszcze beztrosko wypuszczają go na dwór. Chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że przyczyniają się do wzrostu populacji bezpańskich kotów.
Argument, że kastracja jest krzywdzeniem zwierzęcia do mnie nie przemawia.
Ba, on nawet nie wie, że coś stracił. To tylko nam się tak wydaje, ale nie możemy ekstrapolować naszych ludzkich emocji na zwierzę, które myśli zupełnie inaczej i nie uświadamia sobie swojej seksualności. Gdy przestają działać hormony, popęd płciowy wygasa, i już. Co więcej, po kastracji koty stają się spokojniejsze. Kotki nie przechodzą męczących rui, a kocury nie walczą o nie.
Wykastrowany kot bynajmniej nie cierpi z tego powodu.
Ba, on nawet nie wie, że coś stracił. To tylko nam się tak wydaje, ale nie możemy ekstrapolować naszych ludzkich emocji na zwierzę, które myśli zupełnie inaczej i nie uświadamia sobie swojej seksualności. Gdy przestają działać hormony, popęd płciowy wygasa, i już. Co więcej, po kastracji koty stają się spokojniejsze. Kotki nie przechodzą męczących rui, a kocury nie walczą o nie.
Najbardziej cierpią te zwierzęta, które nie mają możliwości uczestnictwa w rozrodzie. Nie ma nic gorszego niż nie zaspokojony instynkt rozrodczy, który należy przecież do najsilniejszych. Odbija się to niekorzystnie i na zdrowiu i na zachowaniu kota.
Co więc jest lepsze, pozwolić zwierzakowi cierpieć, czy wykonać prosty i nie zagrażający życiu zabieg kastracji?
Co więc jest lepsze, pozwolić zwierzakowi cierpieć, czy wykonać prosty i nie zagrażający życiu zabieg kastracji?
Jeśli o mnie chodzi, wszystkie koty, które nie są rodowodowymi zwierzętami hodowlanymi powinny być kastrowane. Popieram również szeroko zakrojone akcje kastrowania kotów zdziczałych.
Nie bójmy się kastrować koty!
Nie wyrządzamy im żadnej krzywdy, a wręcz przeciwnie!
Produkty dla kotów kastrowanych
Zdjęcie: Fotolia.com
Popieram ten plan, po tym jak mój kociak już się zadonowił w moim (teraz też i jego) domu poszliśmy do weterynarza i od razu jak się skończyły te wszystkie szczepienia, zamówiliśmy sobie zabieg kastracji kota. To jest nieduża cena, a kot lepiej na tym zyska, bo zrobiliśmy to zanim miał ten popęd😌
OdpowiedzUsuń