\Przecież to jasne! Kochamy je, ponieważ są piękne, miłe, czułe, dotrzymują nam towarzystwa, gdy ludzie nas opuścili, i tak dalej, i te pe. Jasne, dlatego też, ale nie o takich powodach chciałbym teraz rozmawiać. Chodzi mi o to, z czego zwykle nie zdajemy sobie zupełnie sprawy – chodzi mi o wrodzone podłoże naszej miłości do kotów.
Dokładnie tak. Człowiek, podobnie jak inne zwierzęta (bo zwierzętami jesteśmy, tyle że takimi bardzo rozwiniętymi) ma wrodzone reakcje na pewne bodźce. Naukowcy już dawno udowodnili, że takie cechy fizyczne, jak okrągła głowa, pulchne policzki, duże oczy, małe uszka, krótki tułów, krótkie rączki i nóżki wyzwalają w nas instynkt opiekuńczy. Nie wierzycie? To spójrzcie na ludzkie niemowlaki – jak ulał pasują do tego opisu.
Jeszcze inni naukowcy doszli do wniosku, również po wnikliwych badaniach, że te same cechy, które wzbudzają w nas tkliwe uczucia do dzieci, działają na nas tak samo, gdy występują u innych gatunków zwierząt. To dlatego darzymy sympatią małpki, misie i inne takie. No i oczywiście koty. Bo koty są do dzieci podobne, tak w ogólnym zarysie, zwłaszcza kształt i proporcje głowy, uszu i oczu są zbliżone. Futrzaki są również małe i mają mięciutkie futerko, czyli są idealne do tego, by je przytulać i nosić na rękach (lubimy zresztą nosić je jak dzieci – brzuszkiem do góry).
A skoro o futerku już wspomniałem, to ono też jest bardzo ważne. Znów naukowo udowodniono, że ogólnie rzecz biorąc najbardziej kochamy te zwierzaczki, które mają futerko. Dlaczego? Ponieważ sami mamy włosy. Mało tego dotykanie włosów ma dla nas duże znaczenie w naszych kontaktach społecznych. Głaskanie po włosach uspokaja i zacieśnia więzi między ludźmi (oczywiście, między bliskimi sobie). My lubimy koty głaskać, a one kochają być głaskane – czegóż chcieć więcej. I jak słodko przy tym mruczą...
Zdjęcie: Fotolia.com
uwielbiam koty
OdpowiedzUsuńKocham te słodkie mruczki 😻
OdpowiedzUsuń