Dlaczego kotka opiekuje się swoim potomstwem i skąd wie, jak to robić? To przecież jasne – powiecie – jest przecież ten instynkt macierzyński, prawda? Gdybyż to było takie proste.
Instynkt macierzyński – jak to często z instynktami bywa – jest tylko zbiorem pewnych wytycznych, że się tak wyrażę. Potrzebne jest jeszcze doświadczenie, a to przychodzi z wiekiem. Młode matki, które rodzą po raz pierwszy, bywają bardzo nieporadne w obchodzeniu się ze swoimi dziećmi. Mało tego, czasami w ogóle nie chcą się nimi zajmować, jakby nie były one ich.
Tak właśnie było z jedną z moich kotek, Tarą. Gdy przyszło na świat jej pierwsze w życiu dziecko, stała tylko nad nim i trącała go łapką. Niemal na siłę musiałem Tarę położyć na boku i przystawić jej dziecko do sutka. Gdy tylko zaczęło ssać, świeżo upieczona matka jakby załapała o co chodzi i zaczęła się nim zajmować. Z kolejnymi maluchami nie było już problemów.
Instynkt macierzyński u kotek wyzwalany jest najprawdopodobniej przez cechy fizyczne kociaków i dźwięki, jakie wydają. Jak jednak widać, te wrodzone odruchy z jakiś powodów przestają działać. Ból i szok związany, przy braku doświadczenia, może zaburzyć działanie instynktu, co czasami prowadzi do tragedii.
Zawsze staram się być przy porodach moich kotek. Niestety mają one w zwyczaju rodzić w nocy, co wystawia mnie na dużą próbę. Pewnego razu, byłem już tak zmęczony całonocnym czuwaniem, że usnąłem nad ranem. Gdy się obudziłem, znalazłem na podłodze martwego kociaka. Miał zdartą skórę w okolicy pępka. Co się stało?
Podejrzewam, że silne bóle porodowe sprawiły, że przy obgryzaniu pępowiny kotka zbyt mocno i zbyt głęboko wgryzła się w ciało malucha, co go zabiło. Nie słyszałem o takim przypadku u kotów, ale wiem, że psów zdarza się, że pod wpływem szoku porodowego suka nie tylko zagryza swe młode, ale również je pożera.
Powyższy przypadek jest przykładem – choć może trochę drastycznym – na to, że działanie instynktu macierzyńskiego nie jest takie proste, jakby się to mogło wydawać. Całe szczęście, że tak skrajne sytuacje nie zdarzają się często. Zwykle kotki są doskonałymi matkami i nawet jeśli z początku popełniają drobne błędy – na przykład wybiorą złe miejsce na gniazdo – szybko się uczą tego, jak zajmować się własnymi dziećmi.
Zdjęcie: Fotolia.com
Zgadzam się z ostatnim zdaniem. Moja kicia gdy po raz pierwszy była w ciąży, bardzo nie chciała być sama podczas doniosłej chwili rodzenia (przynajmniej tak mi się wydaje, z powodu kolejnych wydarzeń jakie opiszę). Niestety, podczas ostatnich dni ciąży nie mogłam być przy niej, ale ufałam mojej rodzinie, że się nią zaopiekują. Jak wróciłam do domu myśląc, że zastanę już szczęśliwą mamusię, byłam w szoku, że jej brzuch wciąż jest duży i okrągły. Pomyślałam, że może źle policzyłam dni do narodzin albo po prostu tak się złożyło... Nie minęła nawet godzina mojej obecności, kiedy Pumcia znalazła się przy mnie na łóżku. Jak dobrze, że pomyślałam, aby podłożyć pod nią stary kocyk na wszelki wypadek! Bo kilka minut po ułożeniu jej na nim, zaczęła rodzić! Urodziły się tylko dwa. W tym czasie zdążyłam przygotować dla niej pudełko i przenieść razem z kocykiem do środka. A Puma jak urodziła i oczyściła maleństwa, tak poszła spać. Nie wiem czy była zmęczona, czy może z innego powodu. Gdy 2 godziny później zajrzałam do niej sprawdzić jak się miewa, zobaczyłam jeszcze 3 dodatkowe kocięta! Niestety dwa z nich były martwe, a trzeci strasznie słaby. Weterynarz powiedział, że to dlatego, że za długo przetrzymała ciążę. Co o tym sądzisz?
OdpowiedzUsuńTo całkiem możliwe. Wiemy, że przynajmniej niektóre samice ssaków potrafią wstrzymywać poród w sytuacjach stresowych, gdy nie czują się bezpiecznie. Co prawda, nie znalazłem wiarygodnego źródła potwierdzającego, że dotyczy to również kotek, ale z pewnych życiowych doświadczeń wnioskuję, że tak jest. Jeśli zatem wyłącznie twoja obecność daje twojej kotce pełne poczucie bezpieczeństwa, mogła ona opóźniać poród do twojego powrotu. Skutek: przenoszona ciążą i martwe kocięta. Nie wydaje się raczej, że ich śmierć była wynikiem popełnionych przez kotkę błędów, ponieważ nie był to jej pierwszy poród i z tego co piszesz wynika, że potrafi zająć się noworodkami. Oczywiście, istnieje prawdopodobieństwo innych przyczyn, choćby genetycznych lub jakiś zaburzeń w prawidłowym przebiegu ciąży, ale by to stwierdzić, potrzebne byłyby badania, np. sekcja.
UsuńNo właśnie ciąża o której ci pisałam wyżej była jej pierwszą. Kolejna, druga, zakończyła się bardziej tragicznie, ponieważ mieszkam na wsi. Moja Puma spędza większość czasu w domu, jednak wychodzi na dwór aby załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne i zaraz wraca, jednak wtedy (przy drugiej ciąży) nie mogliśmy jej znaleźć przez kilka dni. Dziadek podejrzewał, że okociła się w starym gołębniku, jednak wejście tam jest na tyle problematyczne dla ludzi, że postanowiliśmy pozwolić aby sama przyniosła młode do domu. Niestety ocalał tylko jeden - Borys, którego zatrzymaliśmy, pozostałe zaginęły w niewiadomych okolicznościach. Prawdopodobnie mogły je porwać kuny, bo podobno grasują w okolicy, ale nie możemy mieć pewności.
UsuńWydaje mi się również, że to wydarzenie mogło być dla niej dosyć traumatyczne, bo od tamtego momentu przestała się zachowywać tak jak do tej pory. Tzn. przestała reagować na swoje imię (a wcześniej przybiegała gdy się ją wołało), stała się oschła, zmierzła, często miauczy bez powodu (wcześniej miauczała jak chciała wyjść/jeść/przytulać się) i nawet nie zwraca uwagi na pieszczoty. A ma zaledwie 1,5 roku!
Jednak pierwsza ciąża i pierwszy poród to był. Zatem całkiem możliwe, że przyczyną śmierci kociąt był brak doświadczenia. Jeśli chodzi o drugi miot, to faktycznie nie wiadomo, co się stało. Mogły kocięta zabić drapieżniki, albo znów coś w „instynkcie macierzyńskim nie zadziałało”. Mogła to być także jakaś choroba. A może konflikt serologiczny, który prowadzi do śmierci kociąt w pierwszych dniach życia. Nie wzięliśmy też jeszcze pod uwagę jakiś wad anatomicznych w budowie macicy kotki i wad genetycznych, które może ona przekazywać dzieciom i które prowadzą do ich śmierci (czy oba mioty były po tym samym ojcu?). Trzeba by było się zastanowić, co spowodowało zmianę zachowania wobec was. Nie jestem do końca przekonany, że to utrata kociąt. To raczej co innego. Niestety, nie znam wszystkich faktów, nie widzę zachowania kotki i ogólnej sytuacji w domu, nie jestem wstanie stwierdzić, co to by mogło być. A tak na marginesie, najlepiej byłoby kotkę wykastrować, ponieważ mając możliwość wychodzenia z domu, będzie systematycznie zachodzić w ciążę.
UsuńMoja kotka urodzila jak miała niecały rok!
OdpowiedzUsuń