Tradycyjnie to kotkę zawozi się na krycie do kocura. Osobiście jednak uważam, że powinno być odwrotnie.
W wielu mądrych książkach (albo nawet we wszystkich – przynajmniej w tych, które ja czytałem) napisane jest, że kotka powinna odwiedzić kocura, ponieważ samiec w nowym miejscu bardzo się stresuje, a samica w rui nie. Z moich doświadczeń i obserwacji wynika jednak coś innego.
Popęd płciowy u kocich kawalerów jest bardzo silny (jak zresztą u wszystkich mężczyzn zresztą). Do tego stopnia silny, że dla samca cały świat przestaje istnieć. Liczy się tylko jedno – pozostawić po sobie potomków. Owszem, w nowym miejscu będzie czuł się niepewnie, jeśli jednak poczuje woń rujnej samicy, zacznie się interesować wyłącznie nią.
Z kotkami jest natomiast inaczej. Stres hamuje objawy rui, a kotka, która nie ma rui nie interesuje się kocurami. Nawet u rujnej samicy, popędowi płciowemu towarzyszy często lęk przed silniejszym od niej kocurem. Gdy dojdzie do tego strach spowodowany obcym otoczeniem, z krycia nic nie wyjdzie. Jeśli kotka nie chce dopuścić do siebie samca – nie ma siły.
Wydaje mi się, że tradycja zawożenia na krycie kotki do kocura wynika z obaw właścicieli kocurów przed „pożyczaniem” swojego cennego reproduktora. A nuż właściciel kotki pokryje nim nie to co trzeba? Takie obawy są zresztą uzasadnione.
Zdjęcie: Fotolia.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz