Zbliżają się Zaduszki – dzień, w którym czcić będziemy naszych zmarłych członków rodziny i przyjaciół. Bolesne są wspomnienia o naszych bliskich, których już z nami nie ma, choć pamiętamy również o wszystkich szczęśliwych chwilach spędzonych razem. Odwiedzając cmentarze, raczej nie myślimy o tym, że nasze koty również cierpią po stracie ukochanego człowieka! A najgorzej jest, gdy nie ma nikogo, kto po śmierci ich właściciela chciał się nimi zaopiekować!
To nie prawda, że koty nie przywiązują się do ludzi. Zbyt długo z nimi obcuję, by nie wiedzieć, że taka opinia jest niczym innym, jak zwykłym stereotypem, który nijak ma się do rzeczywistości. Na pewno na kocią miłość i przywiązanie trzeba sobie zasłużyć, ale jeśli już nam się to uda, koty pozostaną nam wierne aż po grób.
Gdy zmarła moja mama, jej ukochana kotka – która sama zbliża się już do kresu swojego życia – przez dwa tygodnie niemal nie ruszała się z mamy łóżka. Leżała nieruchomo na poduszce, drzemiąc lub wpatrując się w drzwi, jakby w oczekiwaniu, że jej pani w końcu się w nich pojawi. A w tym spojrzeniu widać było wyraźnie smutek i tęsknotę.
Kotom chyba trudniej jest przeżyć utratę kochanego człowieka, niż nam, bo przecież one nie potrafią sobie tego racjonalnie wytłumaczyć. Zwierzęta nie znają pojęcia śmierci. Nie wierzą również w życia pozagrobowe, więc nie mają nadziei, że kiedyś tam znów spotkają się ze swoim ludzkim przyjacielem. Podobno wyczuwają, że po ich człowieka przyszła śmierć, ale raczej tego nie potrafią ogarnąć umysłem.
Bywa, że smutek po śmierci opiekuna jest tak ogromny, że zwierzę traci chęć do życia. Najczęściej słyszymy o psach, które podążyły za swoim właścicielem w zaświaty, ponieważ nie potrafiły bez niego żyć. Do moich uszu dotarły podobne historie także o kotach. Teoretycznie zdrowe futrzaki, niedługo po śmierci ukochanego człowieka bez wyraźnej przyczyny również umierały. Ich ciała były zdrowe, ale dusza już nie...
Większość futrzaków jakoś dochodzi do siebie po utracie opiekuna i mogą żyć dalej, jeśli tylko jest ktoś, kto się nimi zaopiekuje, a z tym bywa różnie. Nie zawsze rodzina dotychczasowego właściciela kota cieszy się z pozostawionego im żywego spadku i chce się go jak najszybciej pozbyć. Kot zostaje oddany albo trafia do schroniska lub po prostu na ulicę. Bywa jednak jeszcze gorzej!
W jednym z archiwalnych numerów magazynu KOT przeczytałem o pewnej rodzinie, która postanowiła pozbyć się kłopotliwego spadku, głodząc go na śmierć! Kot został zamknięty w pokoju bez jedzenia i picia. Spędził w nim aż trzy tygodnie i byłby niechybnie zmarł, gdyby jeden ze spadkobierców nie pochwalił się swoim czynem w pracy. Tam znaleźli się ludzie, którzy natychmiast zareagowali i zwierzę zostało uratowane.
By uniknąć podobnych sytuacji możemy zawczasu zadbać o los naszego futrzaka, znajdując godną zaufania osobę, która po naszej śmierci zaopiekuje się nim. Istnieje również możliwość sporządzenia odpowiedniego zapisu w testamencie. Niestety, to czy nasi spadkobiercy zechcą zastosować się do naszej woli, to już zupełnie inna sprawa. Teoretycznie testament jest dokumentem prawnym, ale jak to z tym prawe w naszym kraju bywa, wszyscy wiemy. Musimy mieć jednak nadzieję, że jednak uszanują naszą wolę i jeśli sami nie zechcą zaopiekować się naszym kotem, to przekażą go w ręce osoby, którą wskażemy.
Zdjęcie: Fotolia.com
Z kocią tęsknotą to prawda - kiedyś Babcia opowiadała mi, że jej ojciec miał swojego ukochanego kota, Micię. Kiedy pradziadek zmarł na zawał/wylew (tego nie pamietam), rodzina znalazła to leżącego na podłodze. Po jego śmierci w to samo miejsce wciąż przychodziŁ kot Micia. Co więcej, kiedy Micia odchodził za Tęczowy Most, również położył się w tym samym miejscu, w którym zmarł jego właściciel. Koty potrafią obdarzyć miłością, troską i tęsknią za tymi, którzy zasłużyli na ich uczucia!
OdpowiedzUsuń