Bardziej fachowa nazwa brzmi: repelenty. Jak łatwo się domyśleć służą one do odstraszania kotów. Przyznam się, że do tej pory myślałem, że repelentami nazywamy środki chemiczne, których zapachu zwierzęta unikają. Ciocia Wikipedia poinformowała mnie jednak, że mianem tym określamy również urządzenia wytwarzające nieprzyjemne światło lub dźwięk. Wszystkich używa się po to, by zwierzęta, w naszym przypadku koty, nie wchodziły na jakiś teren lub nie zbliżały się do jakiś przedmiotów, np. mebli.
Mnie osobiście wcale nie przeszkadzałoby, gdyby do mojego ogrodu przychodziły koty, gdybym takowy posiadał. Rozumiem jednak, że nie wszyscy są miłośnikami kociego rodu. Repelenty mogą się jednak przydać także i nam, kociarzom. Nasze futrzaki bowiem nie zawsze grzecznie się zachowują i zdarza im się a to sikać uparcie w miejscu, gdzie nie powinny, a to coś regularnie drapać, itd. Owszem, jeśli niepożądane zachowanie jest wynikiem stresu lub jakiś innych problemów behawioralnych, repelent nie zlikwiduje źródła tegoż zachowania.
Repelenty mogą się przydać, ale powinniśmy przy ich stosowaniu zachować rozsądek. Szczególnie, że niektóre z nich, te o bardzo silnym działaniu, mogą przyczynić się do śmierci zwierzaka. Dzieje się tak wówczas, gdy nie ma ono możliwości oddalenia się od miejsca użycia odstraszacza na bezpieczną odległość. Chodzi tu zwłaszcza o urządzenia wytwarzające nieprzyjemne dźwięki. Preparaty chemiczne, które dostępne są w sklepach zoologicznych są raczej nieszkodliwe.
Jak już wspomniałem na wstępie istnieją trzy rodzaje repelentów: środki chemiczne, urządzenia wytwarzające dźwięki i urządzenia generujące światło. Do odstraszania kotów używa się raczej tylko dwóch pierwszych. Próbowałem znaleźć w internecie jakieś odstraszacze świetlne, ale bezskutecznie.
Odstraszane kotów w postaci środków chemicznych
Istnieją zapachy, których koty bardzo nie lubią i starają się ich unikać. Gdy zatem spryskamy środkiem o takim zapachu naszą kanapę, futrzak nie będzie się do niej zbliżał. Tego typu preparaty bez większych problemów kupimy w każdym niemal sklepie zoologicznym. Trzeba jednak przyznać, że ich skuteczność bywa różna. Wiem to z doświadczenia. Tak z ciekawości wypróbowałem kiedyś jeden z takich środków. W sprayu był. Odniosłem wrażenie, że efekt jego działania był wprost przeciwny do zamierzonego.
Kupując chemiczny odstraszacz kotów musimy zwrócić uwagę na to, czy stosuje się go w pomieszczeniach czy też na zewnątrz domu. Te, które możemy używać w mieszkaniu to zwykle spraye. Zapewne dlatego, że w tej postaci są najbardziej praktyczne. Łatwo spryskać nimi meble lub inne przedmioty, czy też podłogę. Oczywiście preparat nie powinien zostawiać plam, a jego zapach musi być dla nas neutralny. Ma odstraszać nasze futrzaki, a nie nas!
Na zewnątrz budynków, na przykład w ogrodzie, stosuje się zwykle preparaty w granulkach. Dłużej uwalniają zapach, a żaden deszcz ich nie zmyje, przynajmniej nie tak od razu. Wystarczy granulki rozsypać przy odgrodzeniu, wokół rabat, trawników, czy czegoś tam innego, co chcemy przed kotami zabezpieczyć. Dobry repelent w tym przypadku nie może niszczyć roślin i generalnie powinien być bezpieczny dla środowiska.
Urządzenia wytwarzające dźwięk
Dokładniej mówiąc, chodzi o urządzenia generujące ultradźwięki. Jak zapach repelentów chemicznych dla zwierzęcych nosów, tak dźwięki te są nieprzyjemne dla ich uszu. Różne gatunki różnie na różne dźwięki reagują, jeśli więc chcemy odstraszyć koty, musimy kupić odpowiednie urządzenie. Wytwarzane przez niego dźwięki nie są dla kotów szkodliwe, a jedynie uciążliwe. Do tego stopnia, że futrzaki będą uciekały od niego jak najdalej.
Napisałem, że owe ultradźwięki nie są szkodliwe. To prawda, ale pod warunkiem, że zwierzę nie jest długo wystawione na ich działanie. Z tego powodu absolutnie nie powinniśmy używać repelentów dźwiękowych w pomieszczeniach, w których kot nie ma możliwości ucieczki. O tym, czym może się to skończyć, wspomniałem na samym początku.
Tekst: Jacek P. Narożniak
Zdjęcie: Fotolia.com
Moja kotka bardzo często skacze na klamkę drzwi do garażu - nie chcę żeby się kręciła wkoło samochodu i pieca więc zaopatrzyłam się w spryskiwacz o wdzięcznej nazwie "Akyszek". Popsikałam wspomniane drzwi i nie minęło 10 sekund a kotka była już koło drzwi wywąchując intensywnie. Po czym ułożyła się na pufie, którą tam trzymamy żeby zablokować drzwi kiedy nas nie ma. Albo trafił mi się niedziałający spray albo mamy wyjątkowo upartego kota ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie o tym samym produkcie pisałem, że na moje koty zadziałał odwrotnie niż powinien. Zamiast unikać jego zapachu, bardzo były nim zainteresowane. :)
UsuńMoja kotka "psiukadło" ignoruje :-(
OdpowiedzUsuńPróbowałam zapobiec drapaniu drzwi do pokoju córki (nad ranem!), ale "psiukadło" nie działa :-(
Na stole zaś pozostawiło ślady (i oczywiście tam też nie działa) :-(