Ktoś mi ostatnio powiedział, że wystawy kotów są dla ludzi, a koty ich nienawidzą. Hałas, tłum obcych ludzi i kotów, nie mówiąc już to tym, że „są miętoszone przez sędziów i kogo tam jeszcze”. Czy naprawdę nasze futrzaki nie cierpią wystaw? A może wręcz odwrotnie – lubią je?
Nie można dać jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, czy koty lubią wystawy. Tak samo, jak nie można autorytatywnie stwierdzić, że ludzi nie lubią konkursów piękności. Koty są różne podobnie, jak różni są ludzie. Jedne wystaw rzeczywiście nie cierpią, inne sprawiają wrażenie, jakby je wręcz uwielbiały.
Miałem kiedyś koteczkę rosyjską niebieską (niestety odeszła już do kociego raju), dla której pobyt na wystawach był ewidentnie nieprzyjemnym przeżyciem. Najgorzej chyba znosiła obecność tylu obcych kotów. Wyraźnie była przestraszona. Co gorsza, lęk wyzwalał u niej agresję, a ponieważ ja byłem „pod ręką”, więc mi się obrywało najbardziej. A w domu była to taka słodka koteczka.
Pola (bo tak miała na imię) była śliczną koteczką, więc bardzo zależało mi na jej wystawianiu, ale ważniejsze było jej zdrowie psychiczne, a nie moje wystawowe ambicje. Zabrałem ją na trzy wystawy (jak to mówią, do trzech razy sztuka), ale po trzecież dałem sobie i jej spokój. Nie mogłem patrzeć, jak się męczy.
Dla porównania. Moja znajoma z wystaw kotów miała kiedyś kocurka rasy syjamskiej (nie pamiętam jego imienia, niestety). Ten to dopiero był prawdziwym gwiazdorem. Nikt chyba, kto widział jego zachowanie podczas oceny, nie miał wątpliwości, co do tego, że ten futrzak uwielbia „błyszczeć w świetle reflektorów”. Spokojny, opanowany, dumnie unosił ogon i patrzył na otaczające go grono wielbicieli. Gdyby umiał pisać, pewnie rozdawałby autografy.
Syjamek ów był przepiękny, a że zachowywał się wzorcowo, otrzymywał od sędziów wysokie noty. Wielka szkoda, że jego właścicielka zrezygnowała z jeżdżenia na wystawy. No cóż, miała ważniejsze sprawy (została po prostu mamą).
Powyższe przykłady są bardzo skrajne, ale pokazują, że stosunek kotów do wystaw bywa różny. Jedne ich dosłownie nienawidzą, inne wręcz kochają, jeśli tak można się wyrazić. Większość z wystawianych zwierząt dobrze znosi wystawy. Może nie są zachwycone nimi, ale nie cierpią. A wiecie dlaczego?
To kwestia selekcji hodowlanej. Kot rasowy musi nie tylko odpowiednio wyglądać, ale i zachowywać się. Hodowcy (a przynajmniej ci dobrzy) starają się więc tak dobierać pary hodowlane, by kocięta wykazywały pożądane zachowanie. Na wystawach sędziowie oceniają nie tylko wygląd kotów. Zwierzaki powinny być spokojne, a taka agresja na przykład jest powodem do dyskwalifikacji.
Zdjęcie: Fotolia.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz