Były takie czasu, gdy uważaliśmy, iż zachowaniem wszystkich zwierząt, a więc kotów również, kierują wyłącznie instynkty. Mieliśmy je za coś w rodzaju żywych maszyn, zaprogramowanych na wykonywanie pewnych z góry określonych czynności. Dziś żaden szanujący się naukowiec nie wysunie takiej tezy. Dziś wiemy już, że wielu zachowań zwierzęta się uczą w ciągu swego życia (oczywiście jest to uwarunkowane wrodzonymi zdolnościami do nauki u danego gatunku).
Nasze futrzaki przychodzą na świat z całym bagażem zapisanych w genach sposobów zachowania. Ot, dla przykładu, niemal zaraz po przyjściu na świat kocięta podążają, ile sił w malutkich nóżkach ku matczynym sutkom, kierując się wyłącznie węchem. Doskonale wiedzą, co mają zrobić, potrafią ssać i znają zapach sutków, chociaż nikt nigdy ich tego nie uczył. Na naukę nie mają zresztą czasu, bo zanim by tę wiedzę posiadły, padłyby z głodu. Nie mamy zatem wątpliwości, że zachowanie kocich noworodków jest wrodzone. Wykształciło się w ciągu milionów lat ewolucji, nie tylko kociego gatunku, ale wszystkich ssaków.
Za wrodzone uważa się również zachowania godowe naszych sierściuchów. Gdy przychodzi co do czego, kocury i kotki doskonale wiedzą, jak to się robi. Nawet te osobniki, które zostały wykarmione i wychowane przez człowieka, w izolacji od swych pobratymców. Ale to akurat chyba specjalnie nikogo nie dziwi. Wszak pozostawienie po sobie potomstwa jest najważniejszym zadaniem wszystkich żywych organizmów – gatunek musi przetrwać – lepiej więc, by ta umiejętność była zakodowane w genach.
Czasami trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy dane zachowanie jest wrodzone, czy też nabyte. W innych przypadkach nie mamy raczej wątpliwości. Nie sądzę, by umiejętność otwierania drzwi moja koteczka odziedziczyła po swoich dzikich przodkach – przecież drzwi są wynalazkiem człowieka i nie występują w naturze. A sposób, w jaki informuje mnie, że jest głodna, a jej miska świeci pustką? Przybiega do mnie, miauczenie i trącaniem łapkami stara się zwróć moją uwagę, a gdy jej się to uda, biegnie do miski, zerkając, czy idę za nią. Jeśli nie zareagują, całą procedurę powtarza, aż do skutku. Pewnym jest, że jet to zachowanie wyuczone, ale... mój zwierzak nie nauczyłby się go, gdyby nie miał ku temu wrodzonych predyspozycji.
Trochę się to wszystko czasami komplikuje. Niektóre wrodzone zachowania są sztywne i nie podlegają modyfikacjom, inne natomiast mogą się zmieniać pod wpływem życiowych doświadczeń. Koty potrafią się uczyć. Natura obdarowała je ogromną ciekawością, skłonnością do zaglądania we wszelkie zakamarki i sprawnymi przednimi łapkami, by ułatwić im zdobywanie pożywienia. Nabycie więc umiejętności otwierania szafek kuchennych nie jest dla nich wielkim wyczynem.
Pewnych wrodzonych zachowań u naszych pupili nie jesteśmy wstanie zmienić odpowiednim szkoleniem. Nie nauczymy naszej kotki, by podczas rui przestała głośno nawoływać, wyginać grzbiet i tak dalej, chyba że stosując metody, o których nawet nie chcę wspominać, ponieważ są delikatnie mówiąc nieludzkie. (Oczywiście możemy kotkę wykastrować, ale nie z uczeniem się nie ma to nic wspólnego.) Inne natomiast do pewnego stopnia możemy modyfikować. Na przykład nie zmusimy futrzaka do tego, by przestał drapać różne przedmioty, ale możemy nauczyć go drapać w drapak, a nie w meble. Na zachowania wyuczone teoretycznie mamy wpływ i możemy je kształtować. Piszę „teoretycznie” ponieważ bywa, że są one już tak mocno utrwalone, że szanse na to, by udało się nam je zmienić bliskie są zeru.
Warto zdawać sobie z tego wszystkiego sprawę.
Zdjęcie: Fotolia.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz